30 czerwca 2015

Torcik na zimno z rabarbarowym musem





Nie było mnie trochę. Trochę długo nawet. Ale wróciłam. Jestem. I zostanę :) Moje wielkie greckie wakacje były gorące, pełne smaków i pełne obrazów, które na długo we mnie zostaną. Pływałam, jeździłam, odpoczywałam, czytałam, ba! nawet tańczyłam i zatrzymywałam chwile w moim aparacie. Te najważniejsze zostaną w mojej głowie.

Chciałam powrócić z jakimś mądrym postem, jakąś refleksją, czymś godnym zapamiętania, ale nic nie wymyśliłam. Nic mądrego. 
Pamiętacie, że boję się latać samolotem. Wsiadłam, doleciałam, wylądowałam i wróciłam do was z powrotem :) Tą wielką maszyną, której tak się boję. Chyba jednak będzie refleksja. Kiedy przed wylotem rozmawiałam z moją koleżanką Asią zapytałam ją czy boi się latać samolotem. Odpowiedziała mi że nie boi się latać, tylko że nie lubi. Jest jej duszno, ma poczucie klaustrofobii i jest jej zwyczajnie niezbyt wygodnie. Uświadomiłam sobie wtedy, że ja w ogóle nie mam takich objawów. Ja po prostu się boję. Boję się, bo pomimo że wiem, że samolot jest najbezpieczniejszym środkiem transportu, to jak się coś stanie to już koniec i kropka. 

Uświadomiłam sobie, że się boję, bo ja chyba po prostu bardzo... chcę żyć. Nie wiem jak to zabrzmiało, pewnie strasznie głupio, ale tego właśnie najbardziej się boję. Że wszystko mogłoby się skończyć. Wiem, że samolot nie ma z tym nic wspólnego i wiem że to najbezpieczniejszy środek transportu, ale tylko tam mam to wielkie poczucie lęku o przyszłość. Bo lubię żyć gdziekolwiek jestem. To chyba najszczersze wyznanie na jakie się zdobyłam.
To też mi uzmysławia, że wszystko jest w nas. Nasze lęki, nasze miłości, tęsknoty i pragnienia. Gdziekolwiek jesteśmy nie uciekniemy od samych siebie. Dlatego cieszmy się życiem gdziekolwiek jesteśmy. Choćby dlatego, że jutro pierwszy dzień wakacji!





Wszędzie dobrze, ale rabarbaru w Grecji nie jadłam :) W związku z tym, że ostatnio stawiam na rzeczy "jaknajmniejpracochłonne" i korzystam z wszystkich dobrodziejstw naszego polskiego "ogródka" zrobiłam za podszeptem niejakiej Elżbiety torcik na zimno z musem rabarbarowym.

Składniki:
(na okrągłą blaszkę o wymiarach 26 cm)
na spód:
- 250 g kruchych ciastek maślanych rozdrobnionych w malakserze,
- 70 g rozpuszczonego i ostudzonego masła.
na masę:
- 300 ml kremowej śmietany,
- 250 g sera mascarpone,
- 5 sporych łyżek cukru pudru,
- otarta skórka z połowy pomarańczy (opcjonalnie),
- płaska łyżeczka żelatyny rozpuszczona w niewielkiej ilości bardzo gorącej wody.
na mus:
- 4 duże łodygi rabarbaru umyte i pokrojone w drobną kostkę,
- 4 łyżki drobnego cukru trzcinowego.

Przygotowanie:
Rabarbar pokrojony w drobną kostkę duś z dodatkiem cukru przez około 10-15 minut. Wystudź.
Pokruszone ciastka wymieszaj z masłem do uzyskania konsystencji mokrego piasku. Wyłóż na formę wyłożoną papierem do pieczenia i dociśnij. Włóż do lodówki. 
Śmietanę ubij na sztywno. Dodaj mascarpone i cukier puder. Wymieszaj chwilę mikserem do połączenia się składników. Dodaj rozpuszczoną żelatynę i wymieszaj ponownie. Na spód wyłóż masę śmietanową. Na masie rozłóż mus z rabarbaru. Po nocy w lodówce gotowe do jedzenia.

Smacznego!

3 komentarze:

  1. Hej! Hej. Pani 'Blogerko. Co taka długa przerwa wakacyjna. Klikam i nic nowego. K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obiecuję że będę. Może troszke rzadziej ale na pewno nie bedzie takich przerw!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń