13 kwietnia 2014

Keks angielski i jak powstaje wpis


Lubię keks ale pod warunkiem, że jest na ucieranym maślanym cieście i że ma dokładnie takie bakalie jakie lubię. Pamiętam kupowane gotowe keksy z ciasta półdrożdżowego z kandyzowanymi bardzo słodkimi owocami, często w kolorach wściekle zielonym, pomarańczowym i czerwonym. To nie dla mnie. Dlatego też przygotowałam keksa z takimi bakaliami jakie lubię najbardziej. Wam radzę zrobić tak samo.

Ale ma być też o powstaniu wpisu, czyli od pomysłu i potrzeby do konkretnego posta. Nierzadko jest tak, że myślę o tym co zrobić, ale często opisuję i fotografuję to, co akurat mamy na stole. Jeśli coś jest dobre, warto dzielić się tym z innymi. 
Czasem myśl płynie wartko i gładko, a czasem po prostu daję sam przepis, bo nijak nie jestem w stanie przelać myśli "na papier". "Lubię jak piszesz, pisz jak najwięcej, strasznie fajnie się to czyta"! "Za dużo zdjęć! Po co aż tyle!" "Dodaj koniecznie rozdział o drinkach! Nigdy nie wiem co zrobić!" "Obiady, szybkie obiady. Nigdy nie mam pomysłu!" "Za dużo tekstu! Wolałabym, żeby był tylko sam przepis" "Dodaj koniecznie przycisk do drukowania!". Wszystkie uwagi biorę oczywiście do serca, ale muszę to robić po prostu po swojemu. Kiedy zaglądam na inne blogi z zazdrością patrzę na czyjeś zdjęcia, stylizacje, pomysły i obiecuję sobie, że od jutra będę: robić zdjęcia z dalszej perspektywy, będzie więcej białego tła, mniej tekstu, albo jedno zdjęcia, maksymalnie dwa i koniec, więcej prostych rzeczy, albo bardziej wymyślnych, skomplikowanych.. Ale gdy przychodzi co do czego to i tak wszystko robię po swojemu, swoją ręką, swoim stylem. Po mojemu. 
Chciałabym częściej. Ale zwyczajnie nie mam czasu. Powstanie wpisu to wcale nie jest taka szybka sprawa!



sobota 13.38
Żeby powstał wpis o keksie trzeba najpierw namówić T. do połupania orzechów.
Namówić i przekupić. Najlepiej dobrze schłodzonym piwem.
Niejednym.
W weekend.
W weekend gotuje się świetnie, bo jest czas, są chęci i dostęp do dobrego światła.
Na szczęście dni są dłuższe więc można poszaleć już popołudniami w dzień powszedni.


poniedziałek 17.50
Do połupanych orzechów muszą dołączyć bakalie. 
T. pozostaje niewzruszony na moje jęczenie dobiegające znad blatu (pamiętacie, że nie znoszę siekania) 
"strasznie się do noża kleją..eee" 
"coraz twardsze robią te bakalie, skaleczyć się można"
Cisza... 


wtorek 21.03
Pieczemy. Niestety późno jest i ciemno, więc zdjęcia nie wyjdą, ale keks rośnie jak na drożdżach i wychodzi idealny.
środa 07.05
Nie tracę ani minuty. Zanim wyjdę do pracy strzelę kilka fotek. Sąsiedzi, jeśli siedzą w oknie naprzeciwko i jedzą śniadanie muszą mieć niezły ubaw. Obojętnie o której bym nie wstała ZAWSZE brakuje mi 20 minut, więc latam jak poparzona miotając się pomiędzy szafkami, szukając serwetek, deski i widelczyków. Na głowie mam świeżo nałożoną farbę (wymyśliłam sobie, żeby zrobić to rano) i biegam po kuchni w majtkach i podkoszulku z aparatem uwieszonym na szyi. 
czwartek 20.00
Publikuję jedno zdjęcie na facebooku i obiecuję że Już Jutro pojawi się wpis.
niedziela 21.12
W związku z tym, że piątek zaskoczył nas tak jak i sobota wyjściem niespodziewanym, spontanicznym i jednakowoż pożądanym, ale ograniczył zasoby czasowe drastycznie i nieodwołalnie siedzę i piszę dopiero teraz. 
Życie blogera wcale nie jest takie proste...


(przepis własny)

Składniki:
- pół kilo posiekanych bakalii (dodajcie ulubione - ja użyłam w mniej więcej równych proporcjach orzechów włoskich, rodzynek, suszonych śliwek, moreli, fig i daktyli),
- 350 g mąki pszennej tortowej i łyżka po przesypania bakalii,
- 4 jajka,
- 1 szklanka i łyżka cukru pudru,
- 200 g miękkiego masła,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- 2 kieliszki rumu (50 ml),
- skórka starta z 1 cytryny,
- 1/3 szklanki mleka (opcjonalnie - jeśli ciasto będzie zbyt gęste).

Przygotowanie:
(wszystkie bakalie pokroić w małe kawałki, orzechy włoskie warto dzień wcześniej namoczyć w mleku).
Pokrojone bakalie wymieszać dokładnie z czubatą łyżką mąki.
Keksówkę 28-30 cm wyłożyć papierem do pieczenia.
Mąkę z proszkiem do pieczenia przesiać do miski.
Miękkie masło utrzeć mikserem z cukrem pudrem na jasną, puszystą masę (około 5-6 minut).
Stopniowo dodawać jajka cały czas miksując (masa może się zważyć, ale nie zważajcie na to, bo po dodaniu mąki wszystko wróci do normy).
Do masy dodać przesianą mąkę, otartą skórkę z cytryny i rum. Wymieszać wszystko do połączenia. Wmieszać bakalie. Gdyby ciasto było zbyt zbite rozrzedzić je mlekiem (tak zrobiłam).
Piec w nagrzanym do 180 stopni piekarniku 60-70 minut - do suchego patyczka.
Wyciągnąć - wyłożyć z keksówki razem z papierem do pieczenia. Studzić na kratce.
(Ważne: Można zamrozić - więc można zrobić kilka dni przed świętami).


Smacznego!

3 komentarze:

  1. Świetny wpis! A ten keks wygląda cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Wygląda tak jak smakuje :)

      Usuń
  2. Wlasnie upieklam, bardzo dziekuje za przepis. Ciasto jest cudowne. Musze pilnowac przed moimi ciastorzercami, aby zdazylo wystygnac.

    OdpowiedzUsuń