Powinniśmy częściej! Ile razy to już słyszałam...;) Obiecujemy sobie to zawsze po każdej spontanicznej, niezaplanowanej wycieczce, po każdym spontanicznym wypadzie za miasto, każdym wyjściu do restauracji. „Powinniśmy częściej” przekłada się również na banalną codzienność. Czy nie uważasz, że powinniśmy częściej jeść owoce? Mówimy tak zawsze gdy uda nam się kupić wyjątkowo dobre jabłka i zjemy po kilka od razu siedząc i oglądając film. Powinniśmy częściej pić świeżo wyciskany sok pomarańczowy, nie uważasz? Oczywiście potwierdzam i następnego dnia pojawia się w naszej kuchni urządzenie elektryczne do wyciskania soku, którego eksploatacja na fali nośnego hasła „powinniśmy częściej” trwa zaledwie dwa tygodnie.
Czy nie uważasz że powinniśmy częściej wychodzić do restauracji? – mówimy zawsze po wyjątkowo udanym wyjściu, kiedy odkrywamy naprawdę fajne miejsce, gdzie kucharz gotuje z pasją i smakiem, a restauratorowi naprawdę chce się dobrze karmić ludzi i wkłada w serce w prowadzenie lokalu.
Ostatnio zrobiłam sobie własny subiektywny ranking
poznańskich miejsc gdzie lubię albo przysiąść z koleżanką na plotki i wypić
dobrą kawę i zjeść pyszny deser lub sałatkę, albo wyskoczyć na szybki lunch,
albo naprawdę dobrze zjeść w ciekawym, ale nie przytłaczającym białymi obrusami
miejscu i kelnerem, który aż nadto nadskakuje swoją obecnością. I o ile miejsc
takich jak kawiarnie i lunchownie jest w Poznaniu sporo, to miejsc gdzie bez
zmrużenia okiem wybrałabym się na dobry obiad lub kolację jest naprawdę
niewiele.
Jednym z nich jest na pewno Toga (Budynek Arkadii - na tyłach Empiku, Plac
Wolności 13 A, Poznań). I chociaż nie chciałam pisać recenzji, uważam, że warto
wspomnieć o tym miejscu. Karta nie jest rozbudowana (i bardzo dobrze) i można
tu zjeść naprawdę kilka wyjątkowych rzeczy, takich jak np. pijane rydze smażone
na maśle z wódką, naleśniki z pomarańczami i serami pleśniowymi, wyśmienitą
czerninę, zupę malinową, świetnego tatara, czy właśnie śledzia w oleju
rzepakowym tłoczonym na zimno.
Tam właśnie po raz
pierwszy jadłam tego śledzia, który smakował wybornie. Jak mówi właściciel
restauracji jeśli jest dobry śledź i dobry olej to nie potrzeba nic więcej. W
pełni się z tym zgadzam.
Odtworzyłam przepis w
domu – zrobiłam go pewnie po swojemu. Dziękuję za ziarna rzepaku, które
znalazły się niespodziewanie na moim stoliku w kilka minut po tym, jak wdałam
się w pogawędkę na temat przepisu z właścicielem lokalu.
Ziarna rzepaku są
trudno dostępne. Można je pominąć dodając tylko olej tłoczony na zimno i cebulkę.
Składniki:
-
6 płatów
śledziowych typu matjas
-
1 duża cebula
- 3/4 szklanki
oleju rzepakowego – koniecznie tłoczonego na zimno,(olej rzepakowy tłoczony na zimno ma wyjątkowy smak)
-
3-4 łyżki ziaren
rzepaku.
Przygotowanie:
Śledzie namoczyć w wodzie przez kilka godzin, wodę odlać, a śledzie
wypłukać pod bieżącą wodą, jeśli są bardzo słone czynność powtórzyć.
Cebulę pokroić w drobną kostkę, przełożyć do miseczki, dodać szczyptę
soli i szczyptę cukru, wymieszać. Pod wpływem odrobiny soli, cebulka trochę
zmięknie. (Ważne, żeby soli była odrobina, bo śledzie są słone). Zostawić na
godzinę.
Po tym czasie wymieszać śledzie z cebulką, zalać olejem, dodać ziarna
rzepaku. Odstawić na 2-3 godziny żeby się przegryzły. Przechowywać do tygodnia
w szczelnym słoiku w lodówce.
Podawać z chrupiącymi bułeczkami i masłem.
Smacznego!
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń