Pisałam już o tym wielokrotnie, ale upływ czasu wydaje mi się coraz bardziej dotkliwy. Mam wrażenie, że wszystko dzieje się o wiele za szybko i przyłapuję się na tym, że kiedy myślę o pewnych wydarzeniach z przeszłości, z przerażeniem stwierdzam że działy się one wiele, wiele miesięcy temu, a mnie się wydaje jakby to było wczoraj.
Fakt, że kończy się lato przyprawia mnie o niepokój graniczący z paniką, bo dużo krótszy dzień sprawi, że czas skróci się jeszcze bardziej. Długie wieczory staną się jeszcze dłuższe i tak naprawdę całkiem niedługo będziemy myśleć o choince i świątecznych wypiekach, ulice rozświetlą girlandy świątecznych lampek, a my będziemy stali w pośniegowej breji chuchając w przemarznięte ręce na wcale nieosłaniających nas od mrozu przystankach. Naprawdę nie uważacie, że czas biegnie zdecydowanie za szybko?
Długo wyczekiwany urlop mija jak mgnienie oka. Dobrze jest wrócić do domu, ale myślę też o tym jak łatwo jest mi zaaklimatyzować się w całkiem nowym miejscu. Dwa tygodnie urlopu rozciągnęłabym na kolejne i kolejne miesiące i mogłabym w pełni cieszyć się tym czasem. No właśnie. Czas. Co byśmy robili gdybyśmy nie byli sobą? Gdzie chcielibyśmy być? Czy moglibyśmy zmienić coś w naszym życiu i zmienić nasz czas w jeden długi, niekończący się urlop?
Nieodebrane 35 mln wciąż czeka na swojego właściciela. Każdy kogo pytam, co zrobiłby z takimi pieniędzmi od razu mówi, że na pewno rzuciłby pracę i przeniósłby się do ciepłych krajów. Nikogo nie namawiam do drastycznych zmian, ale czy nie warto zastanowić się, czy to miejsce w którym aktualnie jesteśmy, jest faktycznie naszym miejscem? Czy na pewno dobrze wykorzystujemy ten pędzący czas? Oczywiście, że z pieniędzmi jest łatwiej, ale czasem jest to wyłącznie wymówka. Może nadchodzące jesienne wieczory skłonią nas do refleksji nad tym gdzie tak pędzimy i czy to na pewno kierunek do miejsca o nazwie: SZCZĘŚCIE.
Czy należycie do osób, które piekąc ciasto skrupulatnie odmierzają składniki, szykując sobie uprzednio produkty w miseczkach, czy raczej robicie totalny bałagan, jedną ręką miksując masę, drugą wybijając jajka, a pewnie gdyby była i trzecia, przeszukiwalibyście szafkę w pilnej potrzebie znalezienia cukru pudru? Ja należę zdecydowanie do tych drugich, co oczywiście nie ma nigdy wpływu na efekt końcowy. Dziś propozycja na mały bałagan w kuchni. Proste i najsmaczniejsze jeszcze ciepłe muffiny. Można je zrobić z dowolnymi owocami. Na zdjęciach propozycja z czerwonymi porzeczkami (jak się domyślacie zdjęcia przeleżały w oczekiwaniu na publikację dobrych parę tygodni), ale można je zrobić z pokrojonymi w drobną kostkę śliwkami.
Składniki:
- 250 g mąki pszennej
- 170 g cukru + 3 łyżeczki do posypania
- 100 g masła
- 2 jajka
- 125 ml mleka
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- ok. 250 g pokrojonych w drobną kostkę śliwek lub wiśni lub czereśni lub porzeczek (lub innych dowolnych owoców).
Przygotowanie:
Masło stopić i wystudzić. Mąkę, cukier i proszek do pieczenia wymieszać w jednej misce.
Mleko, przestudzone masło i jajka zmiksować w osobnej miseczce lub dokładnie wymieszać trzepaczką. Wlać składniki mokre do suchych, dorzucić pokrojone śliwki i nie przykładając się bardzo wymieszać wszystko łyżką. Masę przełożyć do formy na 12 muffinów wyłożonej papilotkami, posypać resztą cukru i piec przez ok. 25 – 30 minut w piekarniku nagrzanym do 190 stopni.
Smacznego!
Hahaha, ja też należę do tych ,,drugich" ;) ale dobrze mi z tym.
OdpowiedzUsuńnie ma to jak ciepłe muffinki! pycha
Cały czas sobie powtarzam że bałagan w kuchni świadczy o kreatywności :) Ale prawdą jest, że często robię kilka rzeczy naraz i pomimo tego, że gotowanie bardzo mnie uspokaja, to bałagan w kuchni często mi ten spokój zaburza. Fajnie byłoby wyjść po wielkim gotowaniu na 10 minut z kuchni i wrócić do porządku i lśniących czystością blatów :)... i zacząc bałaganić na nowo.
UsuńJadłem. Naprawdę pyszne.K.
OdpowiedzUsuń