28 lutego 2015

Soczysta pieczeń z rękawa w prostej marynacie


"Chciałbym, żeby przydarzyła mi się jakaś przygoda. W życiu dzieje się tyle rzeczy. Może się i dzieje, ale ja wciąż czekam. 
Wydaje mi się że rzeczy, na które czekam, dzieją się bardzo wolno, a gdy nastąpią nie są takie, jak sobie wyobrażałem."
Orhan Pamuk


Muszę Wam się do czegoś przyznać.

Zawsze chciałam być sławna. Nie sławna w takim znaczeniu jakiemu słowu sława nadały dzisiejsze czasy, czyli: jeśli uda ci się schudnąć w miesiąc po ciąży i wystawisz się po miesiącu na ściance albo dlatego, że jesteś bogata i przez to sławna i masz wpływ na to co i gdzie jest pokazywane. Chciałam być zawsze sławną pisarką, ale już nie sławną aktorką, bo jednak pisarz w pewnym sensie nie ma twarzy i poza nazwiskiem jego wizerunek pozostaje anonimowy. Dobry aktor staje się w pewnym sensie rozpoznawalny powszechnie, a ten rodzaj rozpoznawalności nie jest mi bliski.

Zawsze wyobrażałam sobie, że z tytułu zostania sławnym pisarzem wszystkie gazety będą przeprowadzać ze mną wywiady. Układałam w głowie mądre odpowiedzi na wywiad w stylu "10 rzeczy których nie wiecie o..." lub "co sądzi Pani o ....".
Niestety czasy nie sprzyjają takim sławom, bo dziś niestety nie naukowcy i nie ludzie, którzy naprawdę coś osiągnęli trafiają na okładki gazet. Chociaż w sumie to myślę, że ci którzy z pewnych powodów nie trafiają, wcale tego nie chcą.

Jeśli już nie sławna to chciałam być wyjątkowa. Był taki czas, że chciałam się wyróżniać, a im bardziej chciałam, tym mniej mi się udawało. Po prostu nie można udawać kogoś kim się nie jest. Udawana wyjątkowość bywa męcząca. Można zapętlić się w udawaniu zachowań, które w ogóle nie są twoje.

Wychodzi więc na to, że jestem całkiem normalna.

Zaraz się o tym przekonacie. Wierzcie mi, że trudniejsze jest dla mnie obnażanie siebie słowem, niż obrazem. Po pierwsze nie wiem czy w ogóle dodatkowa wiedza o mnie jest wam do czegoś potrzebna, a po drugie gdzie zaczyna się granica ekshibicjonizmu przez którą zostaniemy źle odebrani? Pisarstwo jest największym ekshibicjonizmem. Uważam, że pisarz nie może nie przenieść przynajmniej części siebie do opisywanych przez siebie historii i zdarzeń. To zawsze będzie jakaś część ciebie i tego czym chcesz się podzielić z czytelnikami.

Nie będę wam robić selfie, bo dzięki temu nie poznacie mnie lepiej, Nie udzielę wywiadu (na to jeszcze przyjdzie czas), ale skoro gotujecie to, co umieszczam na blogu, może będziecie chcieli poznać mnie nieco lepiej.
A jeśli nie - to w ogóle tego nie czytajcie.

Oto kilka faktów z mojego życia, ci którzy mnie znają, wiedzą co mam na myśli.

1. Nie dopijam herbaty. Bez powodu. Muszę zostawić parę centymetrów nad fusami i robię to całkiem nieświadomie. Potem tylko słyszę: Asia znowu niedopiła herbaty. Z innymi płynami nie ma tego problemu.

2. Tak bardzo irytuje mnie jedna z telewizji śniadaniowych, a szczególnie jedna z występujących tam osób, że dwa razy napisałam zjadliwy, lecz rzeczowy list do stacji i wymieniłam w nim powody dla których nie jestem w stanie tej osoby oglądać. Nie sądziłam, że stacja zwolni te osobę od razu, ale po napisaniu listów zrobiło mi się lepiej.

3. Czytam Pudelka (przyznaję się publicznie...) Z tych samych powodów, które opisałam powyżej. Czytanie go (o ile można to tak nazwać) wprowadza mnie w stan odprężenia i irytacji jednocześnie. Wiedza o tym co robi dobrze innym i jakie to miałkie, sprawia, że czuję się naprawdę dobrze będąc sobą. Zadziwia mnie fakt desperacji niektórych ludzi, którzy robią to co robią i smutno mi jednocześnie, że tylko dlatego uważają że są lepsi od innych.

4. Boje się wystąpień publicznych, mimo ze jestem bardzo wygadana i na większości imprez pozostaję w funkcji rozweselającego wszystkich "KO".

5. Nie umiem swobodnie chodzić na szpilkach. Myślenie tylko o tym żeby patrzeć pod nogi i jak bardzo mi w nich niewygodnie odbiera mi całą radość z samego chodzenia.

6. Łatwo się denerwuję, ale równie szybko mi przechodzi.

7. Uwielbiam szminki, szczególnie te w nasyconych kolorach.

8. To co mnie ostatnio denerwuje bardzo to to, że nie zdążę schować  swoich zakupów do siatki i reszty do portfela, a już  ręka sprzedawczyni tudzież kasjerki sięga po zakupy stojącej za mną osoby. Przechodzę przez to prawie we wszystkich sklepach. Czy nie można poczekać 5 sekund? To naprawdę tylko 5 malutkich sekund.

9. Jak wyjeżdżam na wakacje robię bardzo dokładny research miejsca. Szukam opinii, zdjęć, atrakcji w okolicy, miast w pobliżu, które warto zobaczyć, zaopatruję się w katalogi i przewodniki.  Zawsze obawiam się, że jak wrócimy, okaże się, że byliśmy zaledwie kilometr od miejsca, które należy np. do 10 cudów świata wg National Geographics.

10. Nie lubię torebek, które trzeba nosić w ręce.

11. Nie lubię długo spać. Co nie oznacza że nie mogę przeleżeć całego dnia w łóżku.

12. Lubię być sama. Sama ze sobą. Towarzystwo samej siebie naprawdę lubię. Szczególnie: rano w autobusie lub w podróży pociągiem. Nie znoszę paplania o niczym z przypadkowymi ludźmi.

13. Podczas uroczystości nie mogę się powstrzymać żeby nie skubnąć sałatki prosto z miski nie nakładając jej na talerz. Nałożona na talerz już mi tak nie smakuje.

14. Lubię śpiewać, szczególnie  wymyślone teksty na modłę znanych melodii, dosłownie wszędzie. Niestety zupełnie, ale to zupełnie nie potrafię, co jednak wcale mi w śpiewaniu nie przeszkadza.

15. W pracy na biurku mam straszny bałagan (chociaż robię porządek co kilka dni), nie mówiąc o szufladach. Można w nich znaleźć puszkę szprotek w pomidorach, balsam do ciała w mini-buteleczce, sterty długopisów, wizytówek, pastę do butów i sos balsamiczny. Wszyscy przychodzą do mnie, bo wiedzą, że mam wszystko.

16. Zawsze poprawiam prezentacje w power-poincie przysłane "z góry". Niechlujstwo przy braku wykropkowania, wyjustowania i używania różnych kolorów i czcionek doprowadza mnie do szału.

17. Znoszę do pracy swetry i rzeczy na przebranie (bo np. po południu może być cieplej lub zimniej albo umówiłam się z koleżanką, a nie pójdę w marynarce) i po kilku miesiącach muszę wywozić je w wielkich torbach z powrotem do domu.

18. Nigdy nie wystąpiłabym w programie rozrywkowym typu: taniec z gwiazdami, czy twoja twarz brzmi znajomo, choćby zaproponowali mi milion dolarów. Są pewne granice desperacji i zachowania zdrowego rozsądku w chęci bycia rozpoznawalnym.

19. Jeśli wygrałabym w totolotka to chciałabym podzielić się tą wygraną z innymi, całkiem bezinteresownie np .wyremontować czyjś dom, ocalić od zapomnienia jakiś stary zabytkowy dworek, a na pewno weszłabym do przypadkowej knajpy i wykrzyczałabym: bawmy się! szampan dla wszystkich!

20. Nie rozumiem dlaczego piłkarze zarabiają tak dużo.

21. Nie lubię rozmawiać długo przez telefon. Według mnie służy on przeprowadzania rozmów: gdzie jesteś? czy dojechałeś? co mam kupić?

22. Z tych samych powodów nie znoszę pytania: Co tam słychać?

23. Potrafię bez problemu utrzymać się na plecach na wodzie, obojętnie jak jest głęboka i mogę nawet wtedy zasnąć.

24. Nie boję się burzy, ale przeraża mnie bardzo silny wiatr.

25. Boję się ciemności i jeśli muszę spać sama w domu zawsze włączam światło i telewizor.

26. Często mówię włanczam, a nie włączam i zawsze mówię: usiądź się.

27. Jestem naprawdę dobrym organizatorem i lubię przejąć stery nad grupą.

28. Nie mam podzielności uwagi.

29. Jestem beztalenciem matematycznym.

30. Jak byłam mała chciałam być kierowcą tira albo kwiaciarką.

31. Często bywam smutna i melancholijna bez powodu.

Sprawdziłam ile razy użyłam słowa irytuje i denerwuje w powyższym opisie. To cała ja :)

Powiem wam że pisanie takich rzeczy jest mega proste, Dobrnęłabym ze spokojem do setki, ale zbyt duża wiedza o mnie będzie z punktu widzenia kulinarnego zupełnie nieprzydatna.

-------------------------



Nigdy nie przypuszczałam, że będę publikować na moim blogu takie przepisy jak soczysta pieczeń z rękawa, ale im częściej i więcej rozmawiam z ludźmi, tym bardziej wiem, że oczekują oni prostych przepisów na coś co mogą bezproblemowo zrobić w domu. Dowodem na to jest zupa z serków topionych z pieczarkami i mięsem mielonym, której fenomen popularności nieustannie mnie zadziwia, a dzienna ilość wejść na ten przepis przechodzi moje najśmielsze oczekiwania.
Mój tata, który nauczył mnie gotowania i od którego przejęłam całą mądrość gotowania, zawsze uważał, że pieczenie mięsa w rękawie jest po prostu czynnością uwłaczającą mięsu i wszelkim technikom jego obróbki. Do czasu, aż nie spróbował u nas pieczeni przygotowanej w rękawie.
Moja mama twierdzi, że uczeń przerósł mistrza, za co jestem jej bardzo wdzięczna. My z tatą wiemy że nas dwoje w kuchni to niezbyt dobry pomysł, bo jak tata stwierdził ostatnio, kiedy bardzo uprzejmie ustępowaliśmy sobie miejsca przy kuchennym stole: w kuchni szef może być tylko jeden.
Ile kuchni, tyle szefów, tyle technik i tyle też kubków smakowych które potrafią ocenić i docenić efekt końcowy na talerzu.
Ja uważam że wszystko to co służy efektowi końcowemu i jest przede wszystkim smaczne, nadaje się do wykorzystania. Na pewno jest to sposób pieczenia w rękawie.

Do pieczenia w rękawie, czyli tak naprawdę w specjalnej torebce przypominającej foliową, nadaje się każdy rodzaj mięsa. Pieczenie w rękawie powoduje że mięso jest bardzo soczyste i kruche, niż przy tradycyjnym sposobie pieczenia.

Pieczenie w rękawie większych kawałków mięs (1-1,5 kg) sprawia że:
- macie mięso na przynajmniej 3 obiady,
- resztki możecie wykorzystać np. do dań z ryżu,
- cieniutko pokrojone plasterki mięsa nadają się idealnie na kanapki (są o wiele lepsze niż wędlina kupowana w sklepie),
- żywotność takiej pieczeni, czyli długość przechowywania w lodówce versus wędlina kupowana w sklepie jest nieporównywalna,
- do pieczenia nadaje się każdy rodzaj mięsa: schab, łopatka, ale chyba najlepiej wychodzi karkówka,
- no i CZAS - marynata to 3 minuty - resztę dobrej roboty zrobi za nas piekarnik,




Składniki:
(poza woreczkiem do pieczenia)
- 1,5 kg dowolnego mięsa np. schab, karkówka, łopatka.

Marynata:
- 1,5 łyżeczki soli,
- pół łyżeczki mielonego, czarnego pieprzu,
- łyżka musztardy,
- łyżka miodu,
- 2 łyżeczki majeranku,
- 1 łyżeczka oregano,
- 4 rozgniecione ząbki czosnku,
- 2 łyżeczki octu winnego,
- 2 łyżki oleju.

Wszystkie składniki marynaty wymieszaj w miseczce. Tak przygotowaną marynatą natrzyj kawałek mięsa z każdej strony, włóż do woreczka, zamknij go, włóż taki "pakiecik" do naczynia żaroodpornego. Włóż naczynie do piekarnika nagrzanego do 180 stopni.
Piecz przez 1,5 do 2 godzin.
Ważne, żeby ustawić blaszkę z naczyniem żaroodpornym w dole piekarnika, bo woreczek się wybrzusza i nie może z oczywistych względów dotknąć grzałki.



Smacznego!



3 komentarze:

  1. Szkoda, że tylko 31, bo fajnie się czyta :-). Z tym pakowaniem zakupów przy kasie to myślałam, że to tylko mój problem, że jestem jakaś ślamazarna czy coś :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuję ;) A co do zakupów to kiedyś chyba tak nie było, teraz to naprawdę ledwo co zdążysz zakupy do siatki schować. Ja rozumiem, że każdemu się spieszy, ale bez przesady. Też myślałam kiedyś że jakaś taka powolna jestem, ale to nie to..

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do zakupów to po prostu jest STRATEGIA SKLEPU,czyli...szybko następny klient...czyli większy zysk... czyli KASKA,KASKA,KASKA ...najważniejsza jest.Smutne ,że tak Nas traktują !

    OdpowiedzUsuń