- Chodzisz z notesem jak inspektor Columbo!
- No i co z tego. Chodzę z notesem, bo notuję jeśli coś
ważnego przyjdzie mi do głowy.
- Masz tyle kalendarzy. Czemu nie piszesz w kalendarzu?
- Bo notes to z u p e ł n i e c o ś i n n e g o.
Kalendarz ma daty, a notes ma c z y s t e,
p u s t e kartki bez dat.
Faktycznie. Noszę przy sobie niewielki notes i notuję
wszystko co wydaje mi się godne zapamiętania. Jakąś szczególnie ważną i
skomplikowaną myśl, która wykiełkuje w mojej głowie. Ile mądrych wywiadów,
felietonów i książek przeczytałam i jak niewiele z tego zapamiętałam! Nie da
się pamiętać wszystkiego. Niestety.
Najlepiej myśli się rano w pustym autobusie. Głowa jest
odświeżona po nocnym odpoczynku i nieobarczona całym szumem i zdarzeniami dnia
pozwala myślom sunąć gładko, inteligentnie i abstrakcyjnie zarazem. Naprawdę
uwierzcie, że najlepiej myśli się rano. Pomaga w tym przesuwający się za oknem
krajobraz, pola przybrane mgłą i mleczne, nieostre jeszcze poranne słońce.
Z reguły czytam zaległe Wysokie Obcasy i wszystkie nowe i nowe-stare książki jakie tylko wpadną mi w ręce. Kiedy nie mam już co czytać
stoję w pośpiechu rano, w obawie, że nie zdążę na autobus przed regałem z
książkami i gorączkowo myślę, która książka będzie na dziś najlepsza. Mimo że przeczytane,
zastanawiam się którą pamiętam najmniej i która może idealnie wtopić się w
dzisiejszy nastrój. Nigdy nie jest to wybór przypadkowy.
Kiedy czytam wywiady z fajnymi, mądrymi ludźmi, wierzę, że
jeszcze jest nadzieja dla tego świata i musi być równowaga pomiędzy mądrymi i mniej mądrymi ludźmi, trafnymi i błahymi wypowiedziami, bo ta mądra w kontekście tej
mniej mądrej zyskuje na znaczeniu. Ostatni taki wywiad, który dał mi nadzieję,
że nie jest jeszcze tak źle z nami, to wywiad z Romanem Gutkiem w świątecznym
Magazynie Gazety. Mówi on: „Ciągnie mnie przekraczanie granic. I szaleństwo
marzenia. I samotność. Uwielbiam słuchać Arvo Parta i pogrążać się w
melancholii. Smutek jest częścią życia wypieraną z naszej kultury, tak jak
śmierć i cierpienie. Filmami chcę wytrącać widzów z ułudy sytego świata
kolorowych reklam, w którym wszyscy muszą być piękni, silni, młodzi. Chcę, by
byli smutni, niespokojni". Chciałabym zapamiętać całą ta rozmowę i
tylko przywoływać sobie odpowiednie fragmenty. Polecam.
Kiedy przez weekend przeczytałam ponownie „Morze, Morze”
Iris Murdoch, która jest jedną z moich
ulubionych autorek, nie mogło obejść się bez notesu. Niektóre zdania musiały być
po prostu przeniesione ponownie na nowy papier, bo nie mogłam spokojnie
odwrócić kartki i pozostawić ich wśród innych. Jak ona pisała! Naprawdę dar
przelewania myśli na papier to wielka siła. Główny bohater jej książki był amatorem
prostego jedzenia. Uwielbiał proste smaki i proste dania z dobrej jakości składników. Jak mówił: "Jeśli chodzi o jedzenie i picie, tak jak w przypadku wielu innych (ale nie wszystkich) rzeczy, najprostsze przyjemności są najlepsze, o czym wie każdy inteligentny samolub. Jedzenie to doprawdy czynność tak przyjemna, że człowiek powinien się powstrzymać w czasie posiłku nawet od myślenia. Najprzyjemniej jest jadać w gronie przyjaciół, którzy nie przejmują się tak bardzo konwenansami, a najlepiej - samemu". Charles bez przerwy objadał się morelami z krakersami. Uważał
zresztą, że morela to królowa owoców. Trudno się z tym nie zgodzić. Poniżej
przepis godny notesu. Wyciągnijcie więc swój i zapiszcie.
Wielokrotnie robiłam ten deser. Miękkie, słodkie, zapieczone pod skorupką ze skarmelizowanego cukru morele i gładki, kremowy, mascarpone z lekką słodyczą miodu. Latem nie potrzeba nic więcej.
Dla dwóch osób:
- 8-10 słodkich i dojrzałych moreli,
- kilka łyżeczek brązowego cukru,
- 200 g sera mascarpone,
- 4 łyżeczki miodu,
- posiekane listki świeżej mięty do przybrania (opcjonalnie).
Przygotowanie:
Ser mascarpone wymieszać z płynnym miodem.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni.
Połówki moreli ułożyć w żaroodpornym naczyniu (lub dwóch osobnych naczyniach do zapiekania). Oprószyć brązowym cukrem. Piec około 15 minut w piekarniku góra-dół. Kolejne 7-8 minut pod funkcją grill. Podawać jeszcze ciepłe z pierzynką mascarpone.
Wielokrotnie robiłam ten deser. Miękkie, słodkie, zapieczone pod skorupką ze skarmelizowanego cukru morele i gładki, kremowy, mascarpone z lekką słodyczą miodu. Latem nie potrzeba nic więcej.
(Ispirowałam się deserem z pięknego i apetycznego bloga ze strony http://joythebaker.com/2011/06/simple-roasted-apricots-with-honey-mascarpone/)
Dla dwóch osób:
- 8-10 słodkich i dojrzałych moreli,
- kilka łyżeczek brązowego cukru,
- 200 g sera mascarpone,
- 4 łyżeczki miodu,
- posiekane listki świeżej mięty do przybrania (opcjonalnie).
Przygotowanie:
Ser mascarpone wymieszać z płynnym miodem.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni.
Połówki moreli ułożyć w żaroodpornym naczyniu (lub dwóch osobnych naczyniach do zapiekania). Oprószyć brązowym cukrem. Piec około 15 minut w piekarniku góra-dół. Kolejne 7-8 minut pod funkcją grill. Podawać jeszcze ciepłe z pierzynką mascarpone.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz