Upał. Nie do wytrzymania. Cisza. Powietrze stoi. Masz wrażenie, że twoja skóra stopi się pod wpływem ciepła jak wosk, a pory skóry nie nadążą produkować kropelek wody potrzebnych do schłodzenia ciała. Nie przejmujesz się tym, że bluzka lepi się pleców, bo wszyscy mają ten sam problem.
Zapowiada się upalny weekend. Nad morzem nie ma miejsc. Wiesz, bo obdzwoniłaś połowę wybrzeża. Pozostaje pole namiotowe, ale trudno nawet wyobrazić sobie wnętrze nagrzanego od słońca namiotu.
Leżymy w zabunkrowanym, zaciemnionym domu pod wentylatorem. Mimo wszystko kusi, aby pojechać nad jezioro i się ochłodzić. Na plaży nie ma ani jednego, wolnego miejsca. Nie wiem jak ludzie wytrzymują prażenie w pełnym słońcu. Wybieramy rower wodny i wyruszamy na środek jeziora. Wieje, nawet mocno i jest nam naprawdę przyjemnie. Gdy wracamy, na plaży nie da się już wcisnąć nawet szpilki. Siadamy nieopodal pod drzewami i sączymy w cieniu zimną colę. Zaczynamy liczyć. Dwie, cztery, dziewiętnaście, czterdzieści pięć. Sto. W czasie, gdy kończymy ostatni łyk coli, ponad sto osób z wózkami, tobołkami, materacami, dmuchanymi kółkami i siatami z piwem, dziarskim krokiem zmierza w stronę plaży. Naprawdę nie wiem, gdzie mogą się położyć, ale nie wątpię, że im się uda.
Przychodzi nam do głowy pomysł jednodniowego wypadu nad jezioro. Szukamy gospodarstwa agroturystycznego. Tak, żeby nie było daleko. Żeby spędzić dzień nad niewielką plażą i żeby nie było tłumów. Wsiadamy w samochód. Już sama droga jest fajna. Lubię patrzeć jak mieszkają ludzie. Na domy, obejścia, obrośnięte bluszczem stare stodoły. Małe lokalne społeczności. Droga prowadzi przez las. Długa droga. Jest coraz bardziej dziko, a droga staje się coraz węższa. Docieramy na miejsce. Kobieta w podwiniętych spodniach i podciągniętych rękawach bluzki, z kapeluszem o szerokim rondzie, siedzi zaczytana na tarasie niewielkiego gospodarstwa. Na końcu świata. W środku lasu. Wokół tylko pola i wąskie ścieżki prowadzące donikąd. Urocze. Ale okazuje się, że do jeziora jest ponad dwa kilometry. Trochę za daleko. Ale myślimy sobie, że warto było przyjechać i wpaść na pomysł spędzenia takiego leniwego czasu gdzieś poza domem, bo w takich miejscach naprawdę można wypocząć. I naprawdę nie trzeba stać w pięciokilometrowym korku w drodze nad morze, by później leżeć na zatłoczonej plaży. Warto poszukać spokojnych miejsc gdzieś w pobliżu. Jest ich naprawdę mnóstwo. Nam akurat nie trafiła się spokojna plaża, ale sprawdzając później w Internecie natrafiliśmy na mnóstwo takich miejsc. Niestety nie starczyło weekendu, aby tam pojechać.
Upał spowodował bunt. Bunt jedzeniowy. Można się było tego spodziewać. Obawiałam się, że prędzej czy później to nastąpi. Oprotestowane zostały sałatki, owoce, kefiry i wszystkie inne lekkie posiłki. Zażądano zapiekanki makaronowej. Bez możliwości negocjacji.
(przepis własny)
Postanowiłam odchudzić tradycyjną lasagnę zastępując sos beszamelowy serem ricotta, dodając cukinię i mieloną chudą łopatkę. Ta wersja lasagne jest prosta i szybka, a kiedy użyjecie gotowego sosu pomidorowego ze słoiczka, skrócicie przygotowanie dania o połowę.
Przygotowywałam na blaszce o wymiarach 24 cm na 24 cm, ale możecie użyć dowolnego kwadratowego naczynia o zbliżonych wymiarach.
Użyjcie gotowego sosu pomidorowego. Z czystym sumieniem polecam mój ulubiony - marki Combino z Lidla - w słoikach 500 g - jest to jeden z lepszych na rynku, zawiera same naturalne składniki, idealny w smaku, nie trzeba go niczym doprawiać.
Składniki:
- opakowanie makaronu lasagne (tyle ile zużyjecie do przygotowania trzech warstw),
- 1 średniej wielkości cukinia,
- kilka łyżek oliwy,
- 2 łyżeczki ziół prowansalskich,
- ok. 400 g mielonej łopatki,
- gotowy sos pomidorowy 500 g (użyłam sosu marki Combino z Lidla, jeśli chcecie zrobić własny wypróbujcie ten z tego przepisu - z pominięciem cynamonu),
- opakowanie sera ricotta - 200 g,
- garść żółtego sera w wiórkach,
- sól i pieprz do smaku.
Przygotowanie:
Łopatkę przesmażyć na łyżce oliwy, dodać gotowy sos pomidorowy, wymieszać i gotować na wolnym ogniu jeszcze około 5-8 minut. Jeśli wykorzystujecie sos z przepisu z linka podanego powyżej - postępujcie wg kroków podanych w przepisie.
Cukinię pokroić w kostkę razem ze skórką (wycinając gniazda nasienne ze środka jeśli jest taka konieczność) i przesmażyć na małym ogniu na łyżce oliwy około 10 minut. Dodać zioła prowansalskie i posolić do smaku.
Piekarnik nagrzać do 180 stopni.
Naczynie delikatnie wysmarować oliwą.
Wyłożyć pierwszą warstwę płatów lasagne. Polać sosem mięsno-pomidorowym. Na to wyłożyć podsmażoną cukinię i posypać serem ricotta. Postąpić tak samo z drugą warstwą zaczynając od płatów lasagne. Na trzeciej warstwie lasagne wyłożyć tylko resztę sosu mięsno-pomidorowego. Posypać serem żółtym. Zapiekać do zrumienienia warstwy sera około 30-40 minut.
Na warstwę lasagne wyłożyć sos mięsno-pomidorowy. |
Wyłożyć podsmażoną cukinię. |
Posypać serem ricotta i na to ułożyć kolejną warstwę płatów makaronowych. |
Ostatnią warstwę sosu mięsno-pomidorowego posypać serem. |
Zapiec i gotowe. |
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz