Zastanawiałam się jak zacząć wpis. Od zdania: Lubię mięso i
prawdziwy pasztet to musi być z mięsa, a jeśli nie jest z mięsa nie nazywajmy go pasztetem (tutaj narażam się na ostracyzm ze
strony wegetarian, którzy zapewne mają zgoła odmienne zdanie i tworzą skądinąd bardzo dobre pasztety np z soczewicy). Czy może:
Niedługo wszystkie przepisy opierać się będą na kaszy jaglanej (jest w tym zdaniu trochę prawdy i
moje subiektywne odczucie co do kierunku w jakim zmierzają dzisiejsze trendy
żywieniowe). Z jednej zaś strony podoba mi się podejście do wykorzystywania
zdrowych, naturalnych składników i odświeżanie tłustej z założenia polskiej
kuchni, ale z drugiej strony co mam zrobić z tym, że lubię mięso?
Rozumiem ludzi, którzy go nie jedzą. Z różnych powodów.
Zdrowotnych, smakowych, ideologicznych. Pasztet z soczewicy może być smaczny.
Chętnie go spróbuję i zjem, ale to zdecydowanie nie moje smaki. To kwestia
podniebienia, upodobań i przyzwyczajeń. Ktoś lubi kuchnię włoską, ktoś lubi
kuchnię chińską, ktoś lubi ostre przyprawy, a kto inny delikatne. Myślę, że dla
wszystkich na tym wielkim talerzu kuchni bezmięsnej i mięsnej musi znaleźć się
miejsce – tak jak musi znaleźć się miejsce dla wszystkich składników z zestawu
pt. „tradycyjny polski obiad” czyli ziemniaki, sos, sztukę mięsa i porcję
surówki :)
No więc czy pasztet musi być z mięsa, tak jak burgery muszą
być z wołowiny? No właśnie. Czy zawsze? Okazuje się, że nie. Jeśli dobrze
doprawimy „niemięsne składniki” użyte w odpowiednich proporcjach, okazuje się
że burgery można zrobić nawet z marchewki :) Polecam, bo są bardzo
smaczne i warto dzielić się takimi przepisami, choć gdyby ktoś dziesięć razy częstował
mnie burgerem z marchewki i tym z wołowiny – pewnie w ośmiu przypadkach na dziesięć wybrałabym ten z wołowiny. Tak wolę, to bardziej mi smakuje. Ale podkreślam - przepis jest
godny polecenia.
My zjedliśmy burgery nie w bułce, traktując je bardziej jako
placki – z jogurtowym sosem czosnkowym.
(Przepis pochodzi z bloga, który zdobył 1 miejsce w kategorii najlepszego bloga w kategorii Kulinarne w konkursie Blog Roku 2013. www.jadlonomia.com Najlepsze wegeburgery na świecie! - z moimi modyfikacjami)
Składniki (na około 10 kotletów):
- 2 szklanki startej marchewki,
- 1 i pół szklanki ugotowanej kaszy jaglanej,
- pół szklanki prażonego słonecznika,
- 1/3 szklanki prażonego sezamu,
- 1 czerwona cebula,
- pół szklanki tartej bułki,
- 1/4 szklanki oleju,
- 3 łyżki mąki,
- 2 łyżki sosu sojowego,
- łyżeczka suszonego imbiru,
- 1/4 łyżeczki chili,
- sól i czarny pieprz,
- jajko (opcjonalnie - użyłam go bo obawiałam się że kotlety się rozpadną, ale wiem od osób które jajka nie używały, że kasza jaglana dobrze wiąże masę i nie rozpadają się podczas przekładania).
Przygotowanie:
Wszystkie
składniki wkładamy do miski i dokładnie mieszamy (można dodać jajko). Jesli masa lepi się za bardzo dodajemy odrobinę tartej bułki, gdy jest zbyt sucha odrobinę oleju).
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. Z masy formujemy kotlety w kształcie burgerów i układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy 30
minut. W połowie pieczenia obracamy na drugą stronę.
Smacznego!
Smaczne takie burgery :)
OdpowiedzUsuń