Tak się w związku z kontuzją nogi złożyło, że sponsorem wieczorów w ciągu ostatnich tygodni był Panasonic i lista programów dostępnych w ramach platformy satelitarnej pewnego znanego dostawcy. Odbywałam więc wędrówki po telewizyjnych kanałach.
Razem z Jeremy Clarksonem z Top Gear przemierzałam Wietnam na skuterze, brnęłam po meandrach Mekongu razem z Luke Nguyenem, podążałam kulinarnymi szlakami Portugalii razem z Davidem Gabariaud, a dzięki powtórkom Miodowych Lat, schodziłam do kanałów z Tadeuszem Norkiem.
Zaczęłam obawiać się jednak skutków ubocznych. Mówią, że telewizja kłamie i ogłupia, a do tego promieniuje. Można przestać myśleć trzeźwo i stracić czujność. Można na przykład nieopatrznie podczas oglądania połknąć naprawdę duży i zawiesisty kożuch pijąc kakao (przygotowane obowiązkowo na pełnotłustym mleku), co jest doświadczeniem nader przykrym. Można przegapić gotujące się mleko i można gotować zupę na naprawdę wolnym ogniu przez kilka godzin. Można zacząć traktować dres jako pełnoprawny stój do wszystkiego, a użycie szminki i maskary może spowodować po czasie, duże problemy z rozpoznaniem siebie w lustrze. W panice przerwałam więc ten łańcuch przyczynowo skutkowy, kiedy zaczęły wkręcać mnie telezakupy Mango. Przestałam myśleć. A ponieważ mam wrodzoną skłonność do nadmiernego analizowania wszelkich zdarzeń, poczułam się przytłoczona niemożnością analizowania czegokolwiek. Zaczęłam się obawiać, że zacznę mówić do telewizora.
Postanowiłam działać. Zaczęło się skrupulatne rozpamiętywanie co doprowadziło do takiego stanu rzeczy i wymyślanie tysiąca zapobiegawczych działań prewencyjnych. Doszłam do wniosku, że nie zejdę już do kanału z Tadeuszem Norkiem.
Wyjdę z tego kanału pewnym, szybkim i zdecydowanym krokiem.
Jaki jest świat trzeba przekonać się samemu!
Wyszłam więc na miasto.
Jakie to wszystko szybkie!
Człapałam.
Powoli.
Dokąd to wszystko zmierza? - myślałam zrównując się ze staruszkami, narażona z ich strony na jakże życzliwe uśmiechy.
Jakie to wszystko szybkie - myślałam, ale jakie to jednak namacalne i żywe. Ten hałas, te zmartwione miny, te dziurawe chodniki, może nie takie jak w telewizji, ale jednak żywe.
Zaczęłam myśleć i analizować. Bo wolne chodzenie zmusza do wolniejszego, ale jednak myślenia.
Dokąd to wszystko zmierza? - myślałam jednocześnie macając w kieszeni ręką mój telefon komórkowy z wypukłymi guziczkami. Należę bowiem do osób z bardzo rzadkim zboczeniem, których ukrytym pragnieniem jest posiadanie niedotykowego smartfonu z klawiaturą querty i wypukłymi guziczkami. Uważam się w każdym calu za osobę nadążająca za trendami (może faktycznie nie wychodzę poza mainstream), ale generalnie wszystko ze mną ok. Mówili mi: przekonasz się do telefonów dotykowych, zobaczysz minie miesiąc i będziesz śmigać. Otóż nie. Minęło znacznie więcej niż miesiąc, a ja nie dość, że się nie przekonałam to utwierdziłam się w przeświadczeniu, że ...telefon dotykowy nie jest dla mnie. Czuję się zmuszona przez pędzący świat, do użytkowania czegoś tak niepraktycznego. Rzadkie zboczenie - myślałam z czułością dotykając wypukłości.
Co mam zrobić, że lubię szelest gazety i przewracanie kartek nowej książki, bardziej niż przesuwanie palcem po szklanej szybce telefonu?
Co mam zrobić, że wolałam (i tu świadomie używam czasu przeszłego) zawsze piec ciasta z jednej blachy? Przewracałam oczami gdy słyszałam o ciastach typu shrek, 3bit, snickers czy zemsta teściowej. Gdzie biszkopt, maślaną masę, kokosowa bezę i podwójny budyniowy krem pokrywa warstwa galaretki, w którą ktoś jeszcze ośmielił się wcisnąć delicje lub ciasteczka oreo. Im więcej piętrzących się warstw tym lepiej. Problematyczne, choć wykonalne jest dla mnie równiutkie przekrojenie biszkoptu, nie mówiąc już o takim cieście.
Ale musiałam się przekonać. Wyjść poza strefę komfortu. Dlaczego nie?
Wyczłapałam więc. Trzeba próbować.
Dokąd to wszystko zmierza? - kolejny raz myślałam biorąc się za warstwowe ciasto z kremem.
Może te klawisze w telefonie wcale nie muszą być wypukłe?
Przecież i tak rozdziobią nas chipy i drony (jak napisali ostatnio w tej szeleszczącej gazecie).
(przepis na standardową prostokątną blaszkę 36 cm x 25 cm)
Piekłam to ciasto na święta Bożego Narodzenia zarówno w 2014 i 2015.
Powyżej dwa zdjęcia z 2014 roku. Jak widzicie nie podjęłam trudu przekrojenia ciasta na pół i przyozdobiłam je rozpuszczoną mleczną czekoladą oraz pokruszonymi bezami.
W 2015 uznałam że biszkopt wyrósł ponad miarę i przekroiłam go na pół. Pozbawiłam też ciasto "bogatych ozdobników".
Obie wersje godne polecenia!
Składniki:
Kakaowe ciasto:
- 1 szklanka cukru pudru,
- 1 opakowanie cukru waniliowego,
- 4 jajka,
- 2 szklanki mąki tortowej,
- 3 spore łyżki kakao,
- 1 i pół łyżeczki proszku do pieczenia,
- pół łyżeczki sody,
- 3/4 szklanki oleju.
Do tego:
- 500 g dobrej jakości konfitury z czarnej porzeczki.
Masa śmietanowa:
- 800 ml śmietany kremowej 30%,
- 500 g sera mascarpone,
- 6 sporych łyżek cukru pudru.
Przybranie:
- 200 g gorzkiej czekolady,
- 2 szklanki pokruszonych gotowych bezów.
Przygotowanie:
Jajka, cukier i cukier waniliowy ubijać długo mikserem na puszystą masę.
Dodać przesianą mąkę, kakao, sodę i proszek. Dokładnie wszystko wymieszać przez chwilę mikserem. Na koniec mieszania wlewać olej. Ciasto będzie dość gęste.
Wyłożyć na standardową blaszkę wysmarowaną masłem i wysypaną mąką lub wyłożoną pergaminem. Piec 25-30 minut lub do suchego patyczka w piekarniku nagrzanym do 175 stopni. Pozostawić do wystygnięcia. (Można przekroić. Wtedy musimy nieco mniej obficie smarować pierwszą kakaową warstwę posmarowaną konfiturami mascarponową masą, bo trzeba też zostawić nieco na górę).
Na przekrojone (lub nie) ciasto wyłożyć równomiernie porzeczkową konfiturę.
Śmietanę kremową ubić mikserem. Pod koniec ubijania dodać ser mascarpone i cukier. Ubijać do czasu, aż ser i śmietana się połączą. Rozłożyć całość na warstwie konfitury jeśli robimy jedną warstwę, jeśli dwie, zostawiamy conieco na przykrycie całości.
Ciasto przechowywać w lodówce. Najlepsze na drugi i trzeci dzień.
Smacznego!
Mniam ... ciasto wygląda niezwykle apetycznie.
OdpowiedzUsuńJest bardzo smaczne, naprawdę. Może dziwić fakt, że nie nasączałam niczym tej kakaowej warstwy, ale uważam że nie ma takiej potrzeby.
UsuńMam właśnie porzeczkowca w piekarniku:) tyle, że mój będzie przełożony kremem serowym! Tyle się naczytałam i nasłuchałam o jego niezwykłym smaku, że w końcu musiałam sama spróbować. Po przestudiowaniu Twojego wpisu żałuję, że nie kupiłam bez...
OdpowiedzUsuńNa pewno wyjdzie super. napisz mi o tym kremie serowym - jestem ciekawa
Usuńjak go robisz:)
Ile stopni ma mieć piec i czy nie za dużo tej masy śmietanowej na standardową blachę ? 800ml to aż 4 kremówki , jak dodam mascarpone , to wyjdzie tona kremu.
OdpowiedzUsuńPiekłam w 175 stopniach. Już dodałam zapis w blogu :) Wbrew pozorom jak rozsmaruje się masę na blaszce wcale nie jest tego aż tak bardzo dużo. Masa jest dużą zaletą tego ciasta, ale oczywiście możesz zrobić jej mniej np. tylko z 400-500 ml kremówki i odpowiednio zmniejszyć ilość cukru.
OdpowiedzUsuń