Nie
wiem dlaczego tak się dzieje, że niektóre wspomnienia odnajdują się w naszej
pamięci w momentach najmniej spodziewanych. Co ważniejsze przypomina nam się
to, o czym dawno zapomnieliśmy lub akurat to, co ukryte w najgłębszych
zakamarkach naszej pamięci, wyszło na powierzchnię pod wpływem niespodziewanego
impulsu. Coraz częściej przypominają mi się rzeczy, które schowane głęboko, czekały
na dogodny moment, aby wyskoczyć jak fajerwerk i wywołać przyjemne uczucie
ciepła na wspomnienie tego co się wydarzyło.
Jesteśmy
tacy jakimi ukształtowało nas nasze dotychczasowe życie. Lubię wspomnienia i
odwoływanie sie do przeszłości, do wszystkiego co przyjemne i co dobre
wydarzyło się w moim życiu. To ponoć niezbyt zgodne z dzisiejszymi założeniami,
że człowiek powinien być zanurzony w teraźniejszości i przede wszystkim myśleć
o przyszłości. Przeszłość nie powinna nas interesować. Trzeba iść do przodu i
myśleć o tym co będzie, a nie co było.
Kiedy
jednak myślę, ile dobrych rzeczy wydarzyło się w moim życiu i jak bardzo mnie to ukształtowało i ile
jeszcze niespodziewanie przywoływanych dobrych wspomnień mnie czeka, to wcale nie
myślę, że myślenie o przeszłości jest takie złe.
Wspominam
jak pewnego lata spaliśmy pod gołym niebem całą noc, na świeżych, pachnących zbożem,
dopiero co przygotowancyh balotach. Był gorący sierpień, wielkie pole tuż pod
lasem i kilka wielkich okrągłych balotów siana, które rolnik dopiero co
zostawił po sianokosach. Położone na sztorc zapewniały nam wygodne legowisko.
Zachód słońca nad widnokręgiem, nocne polaków rozmowy, wędzone sielawy, ciepło
i zapach siana na którym siedzieliśmy, zaledwie dwa metry nad ziemią, choć czuliśmy się tak jakbyśmy siedzieli na szczycie świata. W naszej głowie kiełkowała zaledwie
świadomość, że taki wieczór pewnie się już nie powtórzy i nie wiedzieliśmy jak
bardzo było wtedy wyjątkowo. Miała być to tylko chwila spędzona na polu na
sianie, a stało się tak, że opatuleni kołdrami spędziliśmy tam całą noc, śpiąc,
budząc się i patrząc z niedowierzaniem w rozgwieżdżone niebo. Nie było bardzo
wygodnie, ale wtedy liczyło się tylko to, że wiedzieliśmy że robimy coś
wyjątkowego i żadne z nas nie chciało iść do ciepłego, wygodnego łóżka.
Od
kiedy mamy taras planujemy że spędzimy noc pod gołym niebem. Ty będziesz spał
tu, ty tu, ja tutaj, a ty może tutaj. Może weźmiemy materace, a może rozłożymy
folię, bo wilgoć, a może o pierwszej albo drugiej wrócimy do naszych łóżek. Nie
będzie tak daleko, jak poranna, stumetrowa droga wtedy przez pole, bo do łóżek
będziemy mieli zaledwie kilka metrów. Ale to nieważne. Najważniejsze że
planujemy i chcemy. Myślę więc o przyszłości, ale tylko po to, aby móc cieszyć
się chwilą która nadejdzie i budować wspomnienia.
Chciałabym
kiedyś z uśmiechem wspomnieć i tę noc.
(przepis własny)
Sernik jest pyszny, o wyraźnym smaku chałwy, a pieczenie w piekarniku z naczyniem wypełnionym gorącą wodą sprawia, że pod wpływem pary jest wyjątkowo puszysty i delikatny.
Spód:
- 150 g ciastek petit-beure,
- 50 g miękkiego masła,
Masa:
- 1 kg twarogu sernikowego z wiaderka,
- szklanka i czubata łyżka cukru pudru,
- opakowanie cukru waniliowego,
- 4 jajka,
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej lub budyniu waniliowego,
- 150 ml płynnej śmietany kremowej 30%,
- 300 g chałwy waniliowej.
Polewa:
- 200 g chałwy,
- 150 ml śmietanki kremowej 30%.
Ciastka kruszymy w malakserze. Dodajemy miękkie masło.
Przygotowaną masą wylepiamy dół tortownicy o wymiarach 26 cm. Wkładamy tortownicę do lodówki.
Jajka ucieramy na puszystą masę z cukrem i cukrem waniliowym. Stopniowo dodajemy ser cały czas ucierając. Dodajemy mąkę ziemniaczaną lub budyń oraz śmietankę. Kruszymy na drobno chałwę i dodajemy do masy serowej. Cały czas ucieramy mikserem - tak aby wszystkie kawałki chałwy wmieszały się w masę serową.
Masę wylewamy na przygotowany spód.
Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni.
Na dno piekarnika wkładamy żaroodporne naczynie wypełnione gorącą wodą.
Sernik wkładamy do piekarnika nagrzanego góra-dół i pieczemy około 60-70 minut.
Po upieczeniu trzymamy około 20-30 minut przy uchylonych drzwiczkach, wyciągamy i studzimy.
Polewamy polewą. W tym celu podgrzewamy śmietankę z pokruszoną chałwą. Doprowadzamy do zagotowania i wyłączamy. Gdy się ostudzi polewamy sernik.
Po ostudzeniu i polaniu polewą wkładamy do lodówki najlepiej na całą noc.
Smacznego!
Mój ulubiony sernik :)
OdpowiedzUsuńWspaniały serniczek! wygląda obłędnie i jako miłośniczka chałwy mogę się z całą pewnością domyślać jaki jest pyszny :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń