29 lipca 2013

Placek drożdżowy z rabarbarem i kokosową kruszonką



When was the last time you did something for the first time?
No właśnie? Kiedy robiliście ostatnio coś po raz pierwszy?

Pamiętam wiele pierwszych razy.
Pierwsze wakacje z rodzicami pod namiotami. Pierwszy raz kiedy nauczyłam się pływać i z uczuciem niesamowitej radości wypłynęłam sama na środek niewielkiego jeziora. Po prostu ściągnęłam pływaczki i okazało się, że nie są mi już potrzebne. 

Pamiętam pierwszy raz, kiedy nauczyłam się jeździć na rowerze i wreszcie utrzymując równowagę przejechałam plantami naprawdę spory odcinek drogi. Od tego czasu codziennie wyprowadzałam z piwnicy moje Wigry 3 i robiłam kółka przed blokiem, do czasu kiedy zapadał zmrok i słyszałam wołanie z okna. Później odważyłam się okrążyć blok, a później kolejny i kolejny, aż wreszcie miałam już swoje wyjeżdżone osiedlowe ścieżki. Gdy słyszę i czytam, że ktoś rowerem przejechał Europę - zazdroszczę, ale myślę sobie, że ten ktoś też kiedyś pierwszy raz wyciągnął rower z piwnicy i też kiedyś przejechał pierwsze sto metrów „bez trzymanki” . : ) 

Pamiętam moje urodziny i pierwsze przyjęcie z zaproszonymi gośćmi, kiedy piliśmy kompot z dorosłych filiżanek i jedliśmy krzywy (jak zawsze), lecz pyszny tort upieczony przez moją mamę. Na łące nieopodal właśnie lądował balon i dostaliśmy pozwolenie, żeby dobiec w to miejsce i z bliska zobaczyć jak to wygląda. Łąki na której lądował balon dawno już nie ma – przykryło ją nowoczesne osiedle, ale uczucie tej wolności, kiedy pierwszy raz mogliśmy pobiec sami tak daleko od domu pamiętam do dziś. 

Pamiętam pierwszą drogę do nowej szkoły z nowo poznaną koleżanką i to, że miałam wrażenie jakbyśmy znały się od zawsze. Usiadłyśmy pierwszego dnia w tej samej ławce i od tej pory droga do i ze szkoły trwała zawsze za krótko. Intuicja mnie nie zawiodła i przyjaźnimy się do dziś. 

Pamiętam wszystkie pierwsze razy, te smutne, te szczęśliwe, te przełomowe, te o których myślałam że nie dam rady i te które miały zmienić mnie i moje życie i sprawić że jestem tu i teraz w tym miejscu i z tymi ludźmi. Czasem brakuje mi pierwszych razy. Tych, które sprawiają że czujesz, że świat stoi przed tobą na wyciągnięcie ręki, kiedy szczęście aż zapiera dech i kiedy czujesz, że trzeba cieszyć się chwilą, bo to wrażenie i ten moment nigdy się już nie powtórzy. Aż do kolejnego pierwszego razu…: )

18 lipca 2013

Tiramisu z malinami na szybko





Nie ma to jak siedzieć na tarasie z rozdziawioną buzią, słuchać nowych opowieści o starych przygodach w USA, jeździe na rikszy, niesamowitych przygodach w bułgarskim akademiku i przyjaźniach z golfowego pola. 

Cudowny wieczór z deserem w tle uzupełniony moim ulubionym deserem, który robi się niezwykle szybko.


Składniki:
- 250 g sera mascarpone,
- 200 ml śmietany kremowej 30%,
- 2 lub 3 czubate łyżki cukru pudru (w zależności jak bardzo słodkie desery lubicie),
- 1 opakowanie podłużnych lub okrągłych biszkoptów,
- szklanka mocnej kawy rozpuszczalnej lekko posłodzonej + 1 łyżka Amaretto lub w ostateczności 2 krople olejku migdałowego (jeśli ktoś nie lubi można pominąć),
- 1 opakowanie świeżych malin,
- niesłodzone kakao w proszku do posypania.

Przygotowanie:
Ubijamy na sztywno śmietanę. Pod koniec ubijania dodajemy mascarpone oraz cukier puder i mieszamy mikserem, aby wszystko się połączyło.
Każdy biszkopt zanurzamy na chwilę w kawie i układamy ich pierwszą warstwę w naczyniu (nie mogą mocno namoknąć). Na biszkopty wykładamy warstwę masy mascarpone ze śmietaną. Na to warstwę malin. Na malinach układamy ponownie namoczone w kawie biszkopty i na to warstwę mascarpone. Całość posypujemy obficie kakao w proszku. Wkładamy przynajmniej na godzinę do lodówki.
Podajemy schłodzone.




Smacznego!

14 lipca 2013

Dukkah, grillowany halloumi i brzoskwinie



Pokazuję Tomkowi nowe zdjęcia do wpisu.
T. : Oooo! Jest moja deska!
A.: Jak to twoja deska.... ?
T.: No moja. Zawsze jak mnie prosisz to siekam na niej warzywa, myję ją i zalewam ją wrzątkiem jak kroisz mięso.
A.: .....
T.: Skoro nie piszesz o mnie to chociaż jest moja deska...



(Przepis pochodzi stąd: www.mynewroots.org)

Składniki:
-         kawałek sera halloumi* do przygotowania ok. 6 szaszłyków,
-         3 brzoskwinie,
-         przyprawa Dukkah,
-         do podania: miód i oliwa.

* zamiast halloumi można użyć oscypka który jest dość twardy i ma zwartą strukturę.
Ser pokroić w kostkę, brzoskwinię w ósemki. Naprzemiennie nakłuwać na patyczki. Grillować na grillu na małym ogniu lub na patelni grillowej do zezłocenia się sera. Podawać natychmiast polane miodem, oliwą oraz posypane Dukkah.

Dukkah to mieszanka orzechów, sezamu i przypraw stosowana głównie w Egipcie i Syrii. Można użyć orzechów włoskich, pistacji, orzechów laskowych. Jest bardzo charakterystyczna i niezwykle aromatyczna. Dzięki prażeniu orzechów i przypraw jej zapach jest mocny i uderzający prosto w nos. Można posypywać nią pieczone warzywa, maczać w niej pieczywo z dodatkiem oliwy, można posypywać nią pieczone mięsa i proste sałatki, gdy znudził się nam tradycyjny sos. Najważniejsze są w niej orzechy, sezam i nasiona kolendry oraz kminu rzymskiego.
Użyłam:
- garść włoskich orzechów,
- 2 łyżek sezamu,
- 1 łyżeczki całych ziaren czarnego pieprzu,
- 1 łyżki nasion kminu rzymskiego,
- 1 łyżki nasion kolendry,
- 1 łyżeczki soli.


Orzechy zmieliłam chwilkę w malakserze. Kawałki nie mogą być zbyt drobne. Razem z ziarnami sezamu prażymy je na suchej patelni, aż się delikatnie zrumienią. Na tej samej patelni prażymy ziarna kminu, kolendry i pieprzu. Wkładamy do moździerza i ścieramy na proszek. Mieszamy z uprzednio uprażonymi orzechami i sezamem. Dodajemy sól i mieszamy.


Smacznego!

13 lipca 2013

Tarta róża z cukinią, marchewką i serem ricotta


Chyba każdy wie, że bardzo lubię czytać. Książka to dla mnie najlepszy prezent. Książkę muszę mieć zawsze w torebce, koło łózka, pod łóżkiem, dosłownie wszędzie. 

Książki towarzyszyły mi od zawsze. Pierwsze ilustrowane bajki, baśnie przynoszone przez dziadka, nowiutkie bajki, które kupował mi tata. Pamiętam te, które już do dziś wydaja mi się klimatycznie-smutne, czyli Król Maciuś Pierwszy, Alicja w Krainie Czarów, czy niektóre baśnie braci Grimm. Pamiętam też te czytane w nocy, prawie pod kołdrą z małą zapaloną lampką – bo dawno miałam już spać, a przecież nie mogłam, bo myślenie o tym co będzie dalej nie mogło przywołać spokojnego snu.

Gdy szłam do miejscowej filii naszej osiedlowej biblioteki, już cieszyłam się, że będę mogła wrócić do domu z nowymi książkami. Zawsze brałam siedem, pomimo tego, że można było wypożyczać tylko pięć. Zawsze oddawałam w terminie i bibliotekarka chyba rozumiała mój zapał do książek. Do dziś lubię atmosferę bibliotek. Lubię nowe, pięknie wydane książki, ale nie przeszkadza mi to, że książkę przeczytało przede mną więcej osób… I tak liczy się treść.
Kiedy miałam już swoje siedem książek, zawsze czytałam pierwsze dwie strony każdej z nich i wybierałam tę, która wydawała mi się najlepsza. Tak do ostatnich dwóch. Często okazywało się, że ta najmniej interesująca na początku okazywała się najlepszą. Zwyczaj czytania pierwszych dwóch stron został mi do dziś.

08 lipca 2013

Sernik ze śliwką w czekoladzie



Kiedyś wydawało mi się że pieczenie sernika (jak i w ogóle wszystkich innych ciast) to strasznie skomplikowana sprawa. W mojej kuchni wszystko raczej robię na oko i nie odmierzam żmudnie składników, co przy pieczeniu ciast wydawało mi się sprawą zupełnie niemożliwą. Kiedy jednak po wielu latach i nabraniu doświadczenia, wiem na czym polega ciasto ucierane, jak zrobić najlepszy biszkopt i czemu najpierw miesza się składniki mokre, a potem suche i dlaczego te ostatnie trzeba powoli wmieszać do mokrych.

Serniki głównie piekło się u mnie w domu na święta. Jak byłam całkiem mała - do moich zadań należało wysmarowanie blachy masłem i poukładanie ciasteczek petit beurre, które miały być spodem sernika. Oczywiście ciasteczka nijak nie wchodziły dokładnie na wymiar blachy, więc trzeba je było przycinać nożem. 
Później do zadań dołączyło mielenie sera przez maszynkę – z czego złożenie maszynki i późniejsze rozkręcanie i mycie wszystkich części zajmowało trzykrotnie więcej czasu niż samo mielenie...: )
Nieodłącznym elementem domowego sernika były jajka w liczbie dziesięciu sztuk, paczka budyniu, parzone rodzynki i skórka z połowy cytryny starta na tarce. Przepis pochodził z mocno sfatygowanej i poprzetykanej karteczkami z przepisami rodzinnymi starej kuchni polskiej. Ubijanie białek, ucieranie sera w wielkiej misce. Miska przesuwająca się po blacie pomimo podłożenia ręczniczka... Wierzcie mi trwało to bardzo długo, ale sernik wychodził przepyszny. Jednak przeświadczenie, że sernik to ciasto pracochłonne i bardzo skomplikowane tkwiło we mnie bardzo długo. 

Kiedy pierwszy raz piekłam samodzielnie sernik z brzoskwiniami, kruszonką i bezą przygotowanie wszystkiego zajęło mi dwie godziny, a kuchnia przypominała pobojowisko. Obiecałam sobie, że sernik będę piekła wyłącznie na święta. Jednak nie poddałam się i postanowiłam piec w ogóle - nie tylko serniki.
W tej chwili sernik to jedno z ciast, które najbardziej lubię piec i sama dobieram proporcje zastanawiając się jakie połączenie byłoby idealne.



Z sernikami tak jest, że są bardzo wdzięczne jeśli chodzi o kompozycje smakowe. Dowolność spodu i masy serowej z różnych rodzajów serów (cięższych twarogów, delikatnych serków śmietankowych, czy sera mascarpone). Serniki z bezą, kruszonką, owocami, serniki lżejsze, cięższe, bardziej puszyste i mniej. Zachęcam do eksperymentów. Ten sernik tak jak większość najlepiej smakuje na drugi dzień, po nocy spędzonej w lodówce. Masa serowa jest zwarta, ale delikatna, śliwki nie dominują w serniku - są raczej smacznym dodatkiem.


Składniki:
Na spód:
- 180 g ciasteczek kruchych maślanych,
- łyżka masła.
Masa:
- 1 kg twarogu sernikowego o zwartej strukturze (np. Piątnica lub Pilos z Lidla),
- 2 jajka,
- 7 czubatych łyżek cukru pudru,
- łyżka budyniu śmietankowego (bez cukru),
- 50 g rozpuszczonego masła,
- 100 ml śmietany kremowej 30%,
- ok. 10 śliwek w czekoladzie (najlepsze Nałęczowskie).

Przygotowanie:
Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni.
(przepis na tortownicę o wymiarach 24-26 cm)

Ciasteczka mielimy w malakserze. Dodajemy rozpuszczone masło i mieszamy. Wykładamy masą dno tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia.
Jajka ubijamy na puszystą masę z cukrem pudrem. Stopniowo dodajemy ser i kremówkę. Na koniec dodajemy budyń i rozpuszczone masło. Wszystko dokładnie mieszamy.
Na ciasteczkowy spód wylewamy masę.
Śliwki kroimy na połówki. Połówki śliwek wciskamy w masę serową. 
Wkładamy sernik do piekarnika i pieczemy ok. 80-90 minut.

Smacznego!

03 lipca 2013

Pizza ze szparagami, camembertem i kaparami



Czy pizza musi być zawsze z sosem pomidorowym i mozzarellą?
Nie jestem zwolenniczką zbyt wielu składników na pizzy, w myśl zasady którą często kieruję się w kuchni, czyli less is more - ale zdecydowanie zachęcam do eksperymentowania ze składnikami.
W tym przypadku powstaje delikatna, lecz dzięki kaparom zdecydowana w smaku naprawdę smaczna pizza.
Jeśli coś jest dobre samo w sobie dlaczego nie miałoby smakować dobrze na pizzy? :)


Ciasto na pizzę i przygotowanie z tego przepisu.

Sos na spód:
- camembert 120 g,
- ok. 1/3 szklanki mleka,
- łyżeczka suszonego tymianku.
Ser z mlekiem rozpuszczamy w rondelku na bardzo wolnym ogniu - uprzednio rozkruszając ser na bardzo drobne kawałki. Dodajemy tymianek. Odstawiamy z ognia po rozpuszczeniu (sos po ostudzeniu gęstnieje).

Dodatkowo:
- białe lub zielone szparagi - kilka sztuk,
- camembert ok. 120 g,
- 3 łyżeczki kaparów.

Piekarnik nagrzewamy do 230 stopni.

Jeśli używamy białych szparagów to obieramy je i gotujemy w osolonej wodzie ok. 18-20 minut. Odcedzamy i kroimy na kawałeczki ok. 3-4 cm. Delikatnie solimy.
W przypadku szparagów zielonych możemy je wyłącznie zgrillować na grillowej patelni z kilkoma łyżkami oliwy przez kilka minut. Kroimy na kawałeczki ok. 3-4 cm. Delikatnie solimy.

Ciasto na pizzę rozwałkowujemy najcieniej jak się da. Na ciasto nakładamy ostudzony sos.

Układamy kawałeczki szparagów, kawałki pokrojonego w cienkie plasterki camemberta oraz kapary.

Wkładamy do piekarnika. Pizza powinna się piec ok. 11-12 minut.


Smacznego!