21 grudnia 2013

Ciasto z Earl Greyem. Wesołych Świąt!

To będzie wpis o świętach.
O dobrych uczynkach.
O zwykłej ludzkiej potrzebie bycia kochanym i o historii, którą nosi w sobie każdy człowiek.
Nawet ten, którego obojętnie mijamy na ulicy.


Wsiadam do taksówki. Czeka mnie dłuższa trasa. Pan taksówkarz na oko siedemdziesięcioletni, krzesło odsunięte, gruba kurtka, czapka na głowie i grube szkła w oprawkach, które zwisają z czubka nosa. Przeczuwam, że czeka mnie podróż pełna smutnych, przygnębiających opowieści, narzekań, skarg i utyskiwania na wszystko wokół. Zaczynamy rozmawiać i okazuje się, że wcale nie będzie tak źle jak mi się na początku wydawało. To będzie neapolitańska gwiazdka – zagaja w pewnym momencie. Naepolitańska – pytam – dlaczego? Bo tak ciepło! – śmieje się. Zna Pani Neapol? Mam córkę w Neapolu. Mieszka tam już od wielu lat. Wyszła za mąż. Córka tym razem nie przyjedzie na gwiazdkę. Żona jest chora, miała operację, wraca powoli do siebie, ale nic córce nie mówiliśmy, bo nie chcieliśmy jej martwić. Córka lada dzień spodziewa się drugiego dziecka. Czekamy z żoną na telefon. 
Ale wcale nie rozmawiamy o chorobie żony, o podatkach, okropnym rządzie, dwudziestu latach za kółkiem, korkach i o złej pogodzie. Tylko o Neapolu. O mieście, o budynkach, o ulicach, architekturze, o tym jak lubią z żoną spędzać tam lato i o tym jak wnuczka lubi do nich przyjeżdżać na zimę. O tym jak bardzo za nimi tęsknią i o tym jak wielką będą mieli choinkę w tym roku, bo aż po sufit. To życzenie wnuczek drugiej córki. Taką chciały mieć na święta. Mam trzy piękne córki – mówi ukradkiem ocierając łzę.

Kolejny dzień. Inna taksówka. Jeszcze dłuższa trasa. Ja to wie pani raczej mruk jestem. Nie lubię rozmawiać. Starszy człowiek rzeczywiście wydaje się mało rozmowny, ale im dalej jedziemy, tym częściej zabiera głos. W końcu ja tylko potakuję i uśmiecham się słuchając tego co mówi. 
Codziennie jeżdżę do mojej mamy na obiad. Mówię jej, że nie ma dla mnie tyle gotować, ale ona to lubi. Zawsze dobrze gotowała. Zaczynamy rozmawiać o szarych kluskach. Czy lepsze z boczkiem, cebulką czy z samym tłuszczem, czy lepiej może wszystko naraz. Wie pani mieszkamy w dużym domu za miastem. Dzieci tak chciały, a teraz i tak wszyscy siedzimy zimą na dole i palimy w kominku żeby dogrzać dół. Tak jest lepiej - mówi - przynajmniej jesteśmy wszyscy razem. Żona wszystkiego pilnowała. Prezentów, choinki, tego jak mam się ubrać. Pilnowała? – pytam. Trzy lata temu zachorowała – już jej z nami nie ma. Jakoś sobie radzę, ale widzi pani – nawet nie wiem co ubrać, jak to dopasować. Zmieniam temat i pytam o święta. Choinka już jest. Duża. Bardzo duża. Z naszego ogrodu. I tak musiałem ją wyciąć bo zasłaniała nam ładny widok. Wnuki już nie mogły się jej doczekać. Ryby też już mam. Właśnie wiozę je do mamy. Ona ma 80 lat, a wszystko robi sama. Nikt nie może jej wyręczać. Na święta będziemy wszyscy razem. Też z teściową. Sama została jak żony już nie ma. Raz w tygodniu jadę do niej, żeby porozmawiać. Zapytać czy jej czegoś nie potrzeba, ale głównie to porozmawiać, bo nie chcę, żeby sama siedziała. Jest pan dobrym człowiekiem - mówię. Patrzy na mnie zaskoczony i chyba wzruszony. Wie pani – tak po prostu musi być. Tak musi być. 
Wysiadam z taksówki w zupełnie innym nastroju niż wsiadałam. Cieszę się z tego spotkania. Dziękuję za moich bliskich. Za to, że mam z kim spędzić te święta i za to, że tak jak co roku będzie pięknie, wzruszająco i że już nie mogę się doczekać. Może choinka nie będzie pod sam sufit, ale będzie stała przy naszym wigilijnym stole, przy którym zgromadzą się wszyscy których kocham.
Tego Wam życzę.
Wesołych Świąt.



Przepis: Ciasto z Earl Greyem Anny Olson/ bardzo wilgotne/

Ciasto jest bardzo wilgotne, aromatyczne, smakuje idealnie do przedpołudniowej herbaty :)
Bardzo dobrze się przechowuje - do kilku dni - miałam wrażenie, że im starsze tym smaczniejsze. Herbata Earl Grey nie jest mocno wyczuwalna, nadaje na pewno ciastu koloru.
Ciasto nie jest też mocno słodkie, dla zwolenników słodszych ciast radzę dodać ćwiartkę szklanki cukru więcej.

Składniki: 
- 2 szklanki parzonej herbaty Earl Grey / minimum to 5 torebek,
- 1 szklanka rodzynek,
- 2 i 1/2 szklanki mąki,
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 1 szklanka drobnego cukru do wypieków,
- 1 płaska łyżeczka soli,
- 1 łyżeczka cynamonu,
- pół łyżeczki czarnego mielonego pieprzu (w org. jest 1/4 łyżeczki),
- 1/2 kostki masła (125 g),

Przygotowanie: 
Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni.
Rodzynki zalewamy dwiema szklankami bardzo gorącego naparu z herbaty Earl Grey. Odstawiamy żeby zmiękły/studzimy. Do miski przesiewamy mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sól i przyprawy. Masło rozpuszczamy i przestudzone wlewamy do miski z suchymi składnikami. Dodajemy przestudzoną herbatę z rodzynkami. Mieszamy, aż masa będzie gładka. Przelewamy ciasto do formy keksowej (natłuszczonej lub wyłożonej papierem do pieczenia). Pieczemy ok. 60-70 minut. Upieczenie sprawdzamy patyczkiem do szaszłyków. W razie potrzeby pieczemy kilka minut dłużej. Patyczek musi być suchy.  

Smacznego!

1 komentarz:

  1. zrobiłam, polecam, pyszne, znika ze stołu szybko, za szybko:)

    OdpowiedzUsuń